Galicja - Marcinkowice 2-6 (0-3)
SKŁAD: Sierota - Hebda, P.Miksztal(60'Klimek), Jabłoński , Słomka - P.Popardowski, Mar.Popardowski, Sobczyk, Nowak, Szewczyk - T.Miksztal .
Rezerwa: Ar.Fryzowicz
BRAMKI: Sobczyk, P.Popardowski
ŻÓŁTA KARTKA: P.Miksztal, Jabłoński
opis dalej ...
Znowu w plecy, znowu inny skład, znowu błędy prowadzące do straty łatwych goli i znowu nie najgorsza gra w środku, która nie przekłada się na bramki.
W porównaniu z wiosną nie mogli zagrać: M.Majewski, P.Kałuziński, T.Błaszczyk, M.Waligóra, R.Cisoń, M.Gruca, K.Pazdyk, A.Pazdyk i Ad.Fryzowicz. Nie mogli być też D.Bugajski, M.Mordarski i D.Miksztal. Na szczęście pojawił się Krysiek Hebda i Piotrek Popardowski, "reanimowaliśmy" Pawła Miksztala dzięki czemu zmontowaliśmy meczowy skład. Mieliśmy wygrać z czerwoną latarnią, ale jak nie idzie, to nie idzie. Początek wyrównany, bez bramkowych sytuacji. Niestety w 20 minucie rzut wolny z osiemnastu metrów ląduje w okienku naszej bramki po rękach interweniującego z poświęceniem Rafała. Nasz zapał przygasa, a goście łapią wiatr w żagle. Grają bardzo agresywnie, często faul (przerywają tak siedem naszych akcji z rzędu). Mamy swoje sytuacje, dużo uderzamy, ale najczęściej niecelnie. Jak w bramkę, to dobrze broni bramkarz lub blokuje obrońca. Pod koniec po naszych błędach tracimy jeszcze dwie łatwe bramki.
W drugiej połowie gramy dużo wyżej, atakujemy częściej nie mając nic do stracenia, ale stwarza to okazje do kontr dla zawodników Zamczyska (wszystkie ich bramki w tej części meczu tak padają - w sytuacjach sam na sam). Niestety sami stratami piłki im to ułatwiamy. Nam nie chce wpaść nic, nawet z dwóch metrów potrafimy uderzyć nad poprzeczkę (!), a jak już wpada to sędzia gwiżdże spalonego, mimo, że dośrodkowanie Prezesa wpada wprost do bramki nie dotknięte przez nikogo ! W końcu Czaja uderza w okienko nad bramkarzem po podaniu Jabola, a Piotrek po solowej akcji uderza z czuba z pięciu metrów i poprawiamy trochę wynik.
Zagraliśmy słabo, trochę zabrakło pomysłu przy takim osobowym ustawieniu, o celności uderzeń nie wspominając ( bo strzałów oddaliśmy tyle, co goście, ale wynik mówi sam za siebie). Problemem była mniejsza agresywność i ruchliwość (trochę nam odebrały zapał sytuacje w jakich bramki traciliśmy - ciężko się wtedy zmobilizować). Na spokojnie: trzeba dograć jesień i na wiosnę zagrać swoje. Jeżeli wrócą "zagraniczni" powinno być dobrze, jeżeli nie, to są chętni do gry i trzeba ich będzie w zimie przetestować.